niedziela, 16 października 2016

02. o jazzie, sztuce i zazdrości


Witam. Z jak wielką radością witam! 
Mam dziś tę ogromną przyjemność pisania tego tekstu w jakże pięknej scenerii. Po mojej lewej stronie Kościół Mariacki a naprzeciw Sukiennice. Jest intensywnie inspirująco. Przyświeca ciepłe słońce a wokoło masa rdzawych liści. Duże miasto jesienią to kuźnia dla wyobraźni.

Pni Elżbieto! Śmiem twierdzić, że stał się pewien cud, gdyż wskrzesiliśmy w ludziach chęć do intensywnych dyskusji i niekończących się rozmyślań. Poruszyliśmy ludzi, prowokując ich do rozmów. Czy to nie jest aby piękne? Prawdziwa afera, która mam nadzieje zwojuje na długo w czytelnikach, poruszając ich zastygłe serca i roztrzęsione myśli.
Wiadomość od Pani trawiłem dość długo na wszelakie możliwe sposoby. Wgłębiałem się w każde słowo, wyszukując czasem drugiego dna. Ożywiła Pani moje spostrzeżenia…myślenie i nie sposób się z Panią nie zgodzić, nawet mnie trudno czasem jest znaleźć kompana do rozmów. Mimo tylu ludzi i życia pośród nich, można być przecież samotnym Małym Księciem.
My jako młoda warstwa społeczeństwa, wykluczyliśmy tych starszych i bardziej doświadczonych, pozbawiając dostępu do swojego świata, tak bardzo szybkiego i z pozoru idealnego. Wina leży po obu stronach i myślę, że oboje zdajemy sobie z tego sprawę. Sęk w tym, aby znaleźć złoty środek i czasem za wszelką cenę dążyć do poznawania, odkrywania, do kolejnej prawdziwej rozmowy. Może pewnego dnia dojdziemy do takiego etapy, że ja będę bardziej otwarty na sugestie starszych, a Pani intensywnie i z przyjemnością będzie wkraczała w świat tych młodych, idealnych …Wiele pytań pojawiło się po ostatniej publikacji. Wiele na, które chciałbym wyczerpująco odpowiedzieć. Zacznijmy zatem od tego jazzu. Czy my słuchamy jazzu? Właśnie! Wydawać by się mogło banalne pytanie, a mimo to kryjące w sobie tak wiele.

Sam osobiście słucham i sprawia mi to wielką przyjemność, ale, słucham również Chopina jak nakreśli się w mym sercu pragnienie, ale bywają dni, że mam ochotę posłuchać Rihanny, przeplatając ją psychodeliczną elektroniką, czasem też pochłaniam się w twórczość polskiego Czarnego Anioła i niechlujnie wyje do Nosowskiej.
Kocham muzykę a muzyka nie powinna być ograniczana. Nie lubię określonych kanonów, nie lubię schematów, nie lubię, gdy osoby same określają sobie swoje granice w sztuce. Muzyka, która również jest sztuką, jest niezłym spójnikiem, który może połączyć na lata albo w jednej chwili podzielić na długi czas.
Nie ograniczam się i tak bardzo, jak różny jestem ja i moje poglądy, tak muzyka jest gamą wszelakich dźwięków i przyjętych form. Pomijając disco-polo, którego fenomenu nigdy nie zrozumiem, ale nie czuje, że właśnie o tym chciałbym dziś pisać…
Jak jest z innymi? Szczerze nie poczuwam się do wygłaszania twierdzeń za większość. Raczej słaby ze mnie przedstawiciel współczesnego młodzieńca. Może z pozoru nie różnie się od większości, ale czuje, że pomiędzy mną a resztą osób z życia codziennego jest pewien kanion, którego osobiście za wszelką cenę nie chce przekroczyć. Wole pozostać teraz tu gdzie jestem. Wiadomo, zdarzają się wyjątki, a wyjątki stanowią regułę. Wyjątki, które rozumieją i mają w sobie jakąś część ściśle spójną ze mną. Jak jest zatem z innymi, jak jest z tym jazzem? Nie wiem. Ale czy wystarczy odpisać-nie wiem?
Nie … bo widzę tu olbrzymi kontekst, który kryje się pod płaszczem jazzu. Zapewne pytania błądzą pomiędzy przypuszczeniami, czy jest w nas jeszcze odrobina elokwencji i chęci do interpretowania czegoś wymagającego. Muzyka to tylko pretekst do obnażenia naszej porażki. Spoglądając na ludzi ze swojego otoczenia, przejrzyście widzę, że chęć życia ze sztuką jest ustawiona gdzieś na dnie. Dlaczego?

Bo sztuka jest wymagająca, bo jazz też jest wymagający, a zszedł na manowce na rzecz popkulturowych święcących gwiazd. Takie czasy, że prawdziwej muzyki trzeba szukać, po kameralnych alternatywnych klubach.
Nie mamy styczności z jazzem, nie mamy styczności ze sztuką i podam tu idealny przykład. Już od prawie czterech lat próbuję za wszelką cenę zorganizować wycieczkę klasową do teatru. Z marnym skutkiem. Bo przecież teatr kojarzony jest z czymś nudnym , czymś dla ,, starszych ‘’. Dlaczego?
Myślę, że swoją winę ponoszą tu po części rodzice. Ostatnio najlepszą formą spędzenia rodzinnej niedzieli, jest wypad do centrum handlowego. Obiad w mac’u, kino, a potem fatałaszki a dokładnie w tym samym czasie i tym samym kosztem moglibyśmy pójść do teatru. Tylko zarówno Wy- rodzice a my- dzieci nie myślimy o tym w ten sposób. Ubolewam nad tym, gdy widzę, w jakim kierunku podążamy. Tak więc zalążek pragnienia czynnego życia ze sztuką gdzieś przepada...

Tak samo jest z muzyką, niewiele osób zostało zaszczepionych pasją do słuchania czegoś nieprzeciętnego jak jazz … a przecież jak pomyślę o tych zatłoczonych piwnicach Nowego Jorku, stolikach wypełnionych pustym szkłem, przepełnionymi popielniczkami. Ludzi zasłuchanych w Sinatrze, trzymających w ręku szklankę ze szkocką, to aż chciałbym się tam przenieść i zostać na zawsze. Skąd mamy wiedzieć, że tak było, skoro my nie chcemy słuchać opowieści o tym, jak było ? Skoro już ,,bezpowrotnie’’ minęło … Nie tracimy przecież czasu na przeszłość. Niestety. Duża wina stoi tutaj po stronie wszelakich mediów. Promują wszystko, co jest chwilowe, ulotne i szybkie. Niezobowiązujące i łatwo dostępne. To nie czas na jazz.
Wyobraża sobie Pani, że np. w sobotni wieczór Pani uczniowie oglądają program poświęcony jazzowi czy muzyce klasycznej? Ja nie.

Radio czy telewizja nie promują czegoś,
nad czym trzeba się skupić, przysiąść i się wsłuchać. Nie mamy czasu na takie ekscesy, przecież jak wspominałem, wszyscy w zastraszającym tempie pędzimy. Lepiej iść na łatwiznę czyż nie? Przecież ludzie idą na łatwiznę, świat idzie na łatwiznę wiec, dlaczego media mają rezygnować. Tak właśnie od rana w rozgłośniach wałkowane są w kółko te same utwory, sporadycznie przerywane jakąś klasyką nad klasykami. Niestety, ale zauważyłem, że radia można słuchać tylko podczas żałoby narodowej, wtedy nagle rozgłośnie przypominają sobie o dobrej muzyce. Oczywiście istnieją stacje, które nawet mnie zaskakują i jest to bardzo miłe zaskoczenie. Jednak nazw wymieniać nie będę, reklamy nie są w moim stylu. Ja świadomie stronie i od telewizji i od radia. Jest mi z tym dobrze, choć maniakiem muzycznym jestem i zapewne z pięciu tysięcy utworów, które mam wybralibyśmy razem fancy playliste. Jestem przekonany! Oczywiście znam wielu ludzi w przekroju mojego wieku, którzy żyją koncertami, teatrem książka i modą i sztuką, a gdy mają gorsze dni, włączają muzykę na starym gramofonie dziadka. Nie chciałbym ich w żaden sposób pomijać ani urazić, ale oni też wiedzą, że kręcą się wśród ludzi, którzy tego nie rozumieją i co najgorsze nie chcą zrozumieć.
Muzyka jest najłatwiejszą i najbardziej dostępną formą sztuki w naszym życiu. Przecież od urodzenia naszemu życiu towarzyszą dźwięki i to one powinny nas w pewien sposób ukształtować. Wzniecić w nas świadomość czego słuchali nasi rodzice, dziadkowie etc.
Osobiście mam co wspominać i jestem przekonany, że gdyby nie ,,dziecięca’’ playlista nie byłbym dziś takim Matem. The Beatles, Dire Straits, Cranberries, Grechuta, Krajewski, Hey, Geppert … i w jaki sposób ja mam się dziś wypowiadać, czy MY słuchamy jazzu?

Słuchamy. Część z nas słucha, część z nas tak jak ja z utęsknieniem spogląda w przeszłość, wnosząc ją intensywnie w teraźniejszość. Jesteśmy zbyt różni, zbyt indywidualni, aby móc jednogłośnie odpowiedzieć. Ale właśnie to czyni świat piękniejszym. Ta różnica pomiędzy mną a moim kolegą, między mną a Panią … Ja mogę komuś pokazać Tonego Benett’a a on odwzajemni się elektronicznym The Knife. Ja zaproszę Panią na koncert The Dumplings a Pani zabierze mnie ze sobą na operę. I wszyscy jednocześnie możemy pochłonąć coś nowego, zarazić się, zakochać.
Różność i odmienność też może nas w pewien sposób połączyć. A skoro różnice i odmienności to zawsze skrajne opinie. Utarło się, że ten inny często jest tym gorszym, tym wytykanym palcami. Bo ma lepiej, bo ma prościej i łatwiej niż inni w życiu … Wtedy przejawia się tak bardzo stereotypowa w nas zazdrość, zawiść, a nawet życzenie komuś wszystkiego, co najgorsze. 
Jak to jest? Czy te cechy już naprawdę wpisały się w typowego Polaka? Wiecznie niezadowolonego i zazdroszczącego innym wszystkiego …


Hejnał właśnie wybrzmiewa!


M.



Ty w Krakowie, a ja na słuchawkach mam Instrumental Jazz Mix z cyklu Cafe Restaurant. Możemy więc założyć, że atmosfera podobna…a jednak. 
Za łatwo by było wszystko załatwić substytutami: prawdziwy koncert płytą na dvd, wizytę w muzeum- powieszeniem grafiki na ścianie, podróż do konkretnego miejsca- obejrzeniem filmu na National Geographic...I można by tak bez końca. Dlatego Twój Kraków wygrywa- tylko w wyobraźni mogę poczuć zapach ulicy, starych uliczek i mocnej kawy, gdy uchylą się drzwi od jakieś kawiarenki, którą być może właśnie mijasz. Po przeczytaniu ISKIER wiem, że Kraków jest Ci potrzebny…

Masz rację: słaby z Ciebie przedstawiciel współczesnego młodzieńca. Wbrew pozorom jest Was wcale niemało, wrażliwców, emocjonalnych robinsonów, innych, wyróżniających się poglądami, ubiorem, myśleniem, orientacją, zachowaniem, estetyką… Wrzuceni do jednego worka WSPÓŁCZESNA MŁODZIEŻ  widzę jak się męczycie bardzo, nie tylko w szkole, ale i w domach, 
a ostatnio niestety coraz częściej także na ulicach…Mimo to Mat, jesteście bardziej wolni niż my dorośli. Wierz mi. My się kompletnie zagubiliśmy pomiędzy pożytecznym a przyjemnym. Te wszystkie wypady w soboty czy w niedzielę z rodziną do centrum handlowego i symbolicznego MacDonaldsa- to z pozoru tylko oddanie najbliższym należnej nam naszej uwagi i czasu, którego nie mamy. A przy okazji coś się kupi. To jest łatwe, proste i przyjemne, nie wymaga szczególnego wysiłku. Bilet do kina można kupić w kasie przed seansem. Wszystko można załatwić podczas jednego wyjazdu i wracając z dumą powiedzieć: fajnie było, nie? Poczuć się jedną z wielu rodzin, której wiedzie się całkiem całkiem…
Nie ma nawet sensu doszukiwać się tu jakiegokolwiek estetyzmu….I byłoby ok, gdyby to nie był substytut wszystkiego- spędzania czasu z rodziną, spełniania potrzeb wyższych. Gdyby to było incydentalne. A nie jest.
Na więcej często nie starcza nam ani czasu, ani życiowych sił. Albo po prostu nam się …nie chce.

Tak, Mat, to, że nie możesz od 4 lat zorganizować wycieczki do teatru jest właśnie konsekwencją przyjętego przez nas modelu wychowania. Nam było ciężko, więc młodym trzeba to wszystko ułatwić. I nie uczymy sztuki, nie uczymy wrażliwości, nie uczymy estetyki. Zostawiamy wam to do wyboru. Jeżeli w którymś z was się obudzi i wykażecie taką potrzebę, wtedy i owszem chętnie- zaczynamy coś robić. Po drugie zobacz sam? Włączam radio i mam prawie wszystkie piosenki w rytmie ¾ bita czy jakoś tam, nogi chodzą same, fajnie się jedzie samochodem, można się trochę wyłączyć, a jazz- jak napisałeś słusznie- to jednak sztuka podążania za określonym dźwiękiem interpretatora- co innego mówi perkusista, co innego pianista. Musiałabym włączyć myśli i wyłączyć wszystko wokół. Jak? Gdy rozprasza mnie absolutnie wszystko: powiadomienia na komórce, dźwięki tv, itp… kto wie, czy człowiek dziś najbardziej nie potrzebuje ciszy- właśnie po to, by mógł wyhamować…



Może powinniśmy od tego zacząć w wychowaniu? Nauczyć Was obcować z ciszą??

I na koniec…zadajesz pytanie, czy musi być tak, że obraz stereotypowego Polaka mieści w sobie wyłącznie niezadowolenie i zazdrość, szczególnie wobec tych, którzy potrafią żyć inaczej i są różnorodni. Nie Mat…nie możemy tak myśleć. Zawsze obok zacnego pojawi się jakiś łobuz, a obok dobrego ten zły. I to chyba bez określania nacji. My może tylko mamy problem z akceptacją tego, czego nie znamy i mamy mocne poczucie wspólnoty, wykluczeni z niej w jakikolwiek sposób czujemy się gorsi. Więc często tak na wszelki wypadek postanawiamy potępiać i krytykować, gdy ktoś jest inny. Przeraża mnie i hejt i ta nasza zazdrość narodowa, nie zmienimy tego, najmądrzej jest nauczyć się żyć tak, by nie pustoszyło to naszej psychiki. Mówią sobie? Niech mówią. Nie podoba im się? Niech im się nie podoba. Zazdroszczą? Niech sobie zazdroszczą.

Ostatecznie zawsze można wsiąść do pociągu i pojechać do Krakowa. Katharsis- to wymyślili starożytni. Każdy ma jakieś swoje…

E. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz