Siedzę niczym
zawieszony w czasoprzestrzeni w wagonie wyciągniętym z czasów PRL-u. Błyszcząca
boazeria na ścianach, zgniło-zielone skórzane siedzenia i umorusane okno na
świat. Pod nogami vintage skórzana torba od babci. Mijam rejony nieznane, z
kominów wydostaje się szary dym, a forsujące drogi samochody czekają na
opuszczenie szlabanu. Myślę, że jak tak dalej pójdzie, to zacznę płacić PKP za
możliwość doznawania weny w podróży.
Zapakowałem się
sprytnie w pociąg i wyruszyłem. Po ostatnich tygodniach czułem się, najprościej
pisząc nieszczęśliwy, zmęczył mnie ten szum świata, tych wszystkich głośnych
głosów, bacznych wzroków i spraw… kuriozalnej ilości spraw, od których głowa
puchnie jak bańka. Może to spowodowało chwilową przerwę od jakiegokolwiek
pisania. Choć z drugiej strony temat, który chciałbym dziś poruszyć, układał
się skrzętnie w głowie od kilku dobrych tygodni. Zapisywałem pierwsze akapity i
odrzucałem wszystko jak Szymborska wyrzucająca swoje „nieudane” wiersze. Cóż
okres wieńczący luty był jak stale zmieniająca się parabola, zwariowałem, ale
powiadają, że tylko wariaci są czegoś warci więc- well done ! Jednak mimo
wietrznej aury czuć pierwsze zalążki wiosny. W ciągu dnia przyświeca pierwsze
ciepłe słońce, kapie lichy deszcz, za którym tęskniłem, a drzewa zaczynają
wypuszczać pierwsze delikatne pączki. Niebawem wystarczy nam zarzucić ramoneskę
na barki, zakryć twarze okularami przeciwsłonecznymi i napawać się
najprawdziwszą wiosną.
Może zastanawia
się Pani teraz, dlaczego chcę pisać o Aniołach. Może już się Pani domyśla, w
końcu mogę zaryzykować stwierdzeniem, że już się dość dobrze poznaliśmy. Otóż
chciałbym dotknąć z pewną delikatnością ten temat, ale również z nieco innej
strony spojrzeć na to wszystko. Mniej metafizyki na rzecz realności i codzienności,
która nas otacza. Czasem warto wyrwać głowę z chmur i zejść na ziemię- tu
również bywa przyjemnie.
Anioł- postać majestatyczna i piękna, powpisywana we
wszelakie historie, mity i opowieści. Hmm, całkowicie nie moja dziedzina, czuć
i wierzyć, chciałbym dotknąć, spróbować i wiedzieć. Mieć pewność, której
przecież nigdy nie mamy. Ale samo określenie anioł/anielski jest czymś
oczywiście bardzo spopularyzowanym, sam często szukam tych określeń w głowie.
Jak to jest z tymi anielskimi ludźmi, którzy kroczą wokół naszego życia? Myślę,
że oni są wśród nas w każdej chwili, ze spokojnie podkulonymi skrzydłami,
obserwują, czuwają, robią i załatwiają, potocznie mówiąc, ogarniają cały ten
ludzi bałagan. Kim są? Są tacy jak my, choć jedno silnie ich od nas wyróżnia.
Oni nigdy nie winszują na świeczniku, nie mówi się o nich głośno, często
pomija, a im to nie przeszkadza. Dlaczego? Bo nie robią tego dla poklasku,
przyjemność obdarowywania innych ludzi swoją „mocą” jest jak najpiękniej
wykonany dyplom.
Te anioły są
wszędzie, wystarczy się rozejrzeć. Wedrzeć się w nieco inny wymiar i dostrzegać
takie drobiazgi jak notorycznie czekająca kawa po przyjściu po pracy, jak
staranie wyprasowana koszula w poniedziałkowy poranek. Wyglądać osób, bez
których inni ludzie, placówki, fundacje by nie istniały, a my najczęściej nigdy
nie dowiemy się, że jedna dusza odpowiada za to wszystko. Powiem Pani szczerze,
że oboje znamy taką osobę, mało tego- oboje z nią stykamy się w dniu
codziennym, oboje po części zależymy mniej czy mocniej, od tej jednej nie
wyrywającej się przed szereg osoby. Jak można robić tak wiele i nadal
pozostawać niezauważonym? Zapewne jest to pewien element precyzji, ale również
swoistego przysposobienia się do świata. Dawania od siebie tak dużo,
kształtowania, motywowania i uczenia- życia przede wszystkim, innych. Ogromnie
rozbudowany świat mieści się w tych anielskich głowach i meritum wypływające
jak najwspanialsze źródło wody, myśl, że robi się to dla innych. Dodam, że
stosunkowo nie tak dawno właśnie ta osoba świętowała swoje urodziny. (Jeśli
Pani to czyta, to pozdrawiam!) To jeden z licznych przykładów osób, które są
jakby niewidoczne, niedostrzegane, a gdy o nich myślimy, robi się ciepło na
sercu. Nagle dostajemy olśnienia, że ta osoba jest zawsze przy nas, wspiera,
wysłuchuje, daje kopa, paliwa-energii. Jeden anioł może nas trzymać w ryzach a
drugi natomiast, może wyczekiwać na dworcu, mimo że chłód wieczorny przeczesuje
dłonie. Czeka bohatersko, a za kilka dni odprowadzi pod drzwi pociągu i
zaczeka, aż konduktor zamaszyście zagwiżdżę.
Niby nic,
prawda? Otóż mam wrażenie, że ostatnio te wszystkie „nicości” są najważniejsze.
Otaczają nas, kołują się w każdym dniu, a my jak zaklęci nie dostrzegamy, że
coś pięknego dostajemy z rąk kogoś, do kogo się już przyzwyczailiśmy. Anioły są
w naszych domach, pracach, szkołach. Oddaleni tysiące lub parę kilometrów od
nas. Na wyciągniecie ręki, na baczne przypatrzenie się. Świat wtedy mimo
mrozów, mimo deszczy i podłych, najpodlejszych perturbacji staje się błogo
piękny. Patrzmy żywo i dziękujmy szczerze (Pisaliśmy o tym, nasz słownik nie
posiada piękniejszego słowa, niż dziękuję).
Teraz gdy
wieczory zachodzą nieco później a słońce rankiem budzi się nieco wcześniej, nie
jest jeszcze tak późno, by zwariować ze szczęścia. Odkryć skrzydła anioła na
swoich barkach i uciekać do i z- gdy tydzień męczy a książki zdają się nie mieć
końca. Wsiadać w pociągi, spacerować po parkach, cieszyć się, bo przecież
zawsze znajdzie się jakiś powód.
M.
Pewnie, że wiem
o Kim piszesz. Podziwiam Panią Kierownik za wiele rzeczy. Cudownie, że możemy
współpracować. Masz rację, jeżeli istnieją Anioły wśród ludzi- to jeden z nich.
Wyciąganie Was za uszy to specjalność zakładu:) Stawanie w obronie- standard.
Wymaganie od Was więcej i jeszcze więcej- ciężka praca. Coraz mniej tak dobrych
nauczycieli, którzy wyciskają z siebie i z innych, ile się da...a ostatecznie
zawsze Was broni:):) Uwielbiam pracować z profesjonalistami, takimi ludźmi,
którzy nie traktują pracy jako zła koniecznego, w trybie 2/7, ale jako ważną
część życia, w której trzeba się rozwijać, angażować, lubić i być dobrym. Tak
samo w jak powiedzmy- życiu pozazawodowym. Mam nawet taką trochę przewrotną
teorię, że raczej nie da się być szczęśliwym w rozdziale tych dwóch sfer. Z
reguły ciekawi w pracy- tacy jesteśmy też poza nią. Nudni w niej - nudni i poza
nią....
A jak spotykamy
takich ludzi jak Pani D. zastanawiamy się, jak wiele można poświęcić i oddać
zupełnie bezinteresownie innym z siebie...czasu, myśli, troski.

Zobacz Mat, jak
karmisz swoje życie lękiem, strachem, lenistwem, bylejakością, przeciętnością-
ten wilk jest w Tobie mocniejszy... I tak jest z tymi ludźmi- aniołami, o
których piszesz. Oni są, ale nie zawsze ich widzimy, nie zawsze rozumiemy jakie
jest lub może być ich znaczenie dla nas...Może dopiero, gdy znikają tak nagle
jak się pojawili...czujemy ten brak. Kto wie, czy to nie największa wartość w
życiu każdego z nas- mieć obok siebie kogoś, na kogo można liczyć. W końcu
najbardziej nas bolą... zawiedzione nadzieje i niespełnione pragnienia...może
dlatego tak bardzo chcielibyśmy, by nas chronił ktoś, komu możemy naprawdę
zaufać...
Zazdroszczę Ci
tych podróży pociągami. Utracona lekkość bytu człowieka dorosłego: wybieramy
samochód zamiast pociągu. Tymczasem przypomniało mi się jak to jest przysypiać
z głową opartą o szybę...szybko...szybciej...dokądś...A obok nieznani
współpasażerowie. Tajemnica, można wymyślać ich życiorysy a potem bez żalu
żegnać na peronie. Może są szczęśliwsi od nas, a może wcale nie....
Piszesz, że już
w lutym dostałeś sporo paliwa, a wiosna wybucha w Twojej głowie. A ja przyznam
Ci się, że złapało mnie kompletne przygnębienie. Widocznie moje anioły zrobiły sobie
trochę wolnego:) Dzięki, że podsyłasz mi dobrą muzykę, to jest cudowne, że
kiedy potrzebujemy trochę się wycofać- możemy wskoczyć w dźwięki, które
utrzymują nas w nieco innym wymiarze...
Piękne zdjęcia
Mat.