środa, 1 marca 2017

15. o aniołach

Witam po dłuższej przerwie.

Siedzę niczym zawieszony w czasoprzestrzeni w wagonie wyciągniętym z czasów PRL-u. Błyszcząca boazeria na ścianach, zgniło-zielone skórzane siedzenia i umorusane okno na świat. Pod nogami vintage skórzana torba od babci. Mijam rejony nieznane, z kominów wydostaje się szary dym, a forsujące drogi samochody czekają na opuszczenie szlabanu. Myślę, że jak tak dalej pójdzie, to zacznę płacić PKP za możliwość doznawania weny w podróży.




Zapakowałem się sprytnie w pociąg i wyruszyłem. Po ostatnich tygodniach czułem się, najprościej pisząc nieszczęśliwy, zmęczył mnie ten szum świata, tych wszystkich głośnych głosów, bacznych wzroków i spraw… kuriozalnej ilości spraw, od których głowa puchnie jak bańka. Może to spowodowało chwilową przerwę od jakiegokolwiek pisania. Choć z drugiej strony temat, który chciałbym dziś poruszyć, układał się skrzętnie w głowie od kilku dobrych tygodni. Zapisywałem pierwsze akapity i odrzucałem wszystko jak Szymborska wyrzucająca swoje „nieudane” wiersze. Cóż okres wieńczący luty był jak stale zmieniająca się parabola, zwariowałem, ale powiadają, że tylko wariaci są czegoś warci więc- well done ! Jednak mimo wietrznej aury czuć pierwsze zalążki wiosny. W ciągu dnia przyświeca pierwsze ciepłe słońce, kapie lichy deszcz, za którym tęskniłem, a drzewa zaczynają wypuszczać pierwsze delikatne pączki. Niebawem wystarczy nam zarzucić ramoneskę na barki, zakryć twarze okularami przeciwsłonecznymi i napawać się najprawdziwszą wiosną.

Może zastanawia się Pani teraz, dlaczego chcę pisać o Aniołach. Może już się Pani domyśla, w końcu mogę zaryzykować stwierdzeniem, że już się dość dobrze poznaliśmy. Otóż chciałbym dotknąć z pewną delikatnością ten temat, ale również z nieco innej strony spojrzeć na to wszystko. Mniej metafizyki na rzecz realności i codzienności, która nas otacza. Czasem warto wyrwać głowę z chmur i zejść na ziemię- tu również bywa przyjemnie.

Anioł-  postać majestatyczna i piękna, powpisywana we wszelakie historie, mity i opowieści. Hmm, całkowicie nie moja dziedzina, czuć i wierzyć, chciałbym dotknąć, spróbować i wiedzieć. Mieć pewność, której przecież nigdy nie mamy. Ale samo określenie anioł/anielski jest czymś oczywiście bardzo spopularyzowanym, sam często szukam tych określeń w głowie. Jak to jest z tymi anielskimi ludźmi, którzy kroczą wokół naszego życia? Myślę, że oni są wśród nas w każdej chwili, ze spokojnie podkulonymi skrzydłami, obserwują, czuwają, robią i załatwiają, potocznie mówiąc, ogarniają cały ten ludzi bałagan. Kim są? Są tacy jak my, choć jedno silnie ich od nas wyróżnia. Oni nigdy nie winszują na świeczniku, nie mówi się o nich głośno, często pomija, a im to nie przeszkadza. Dlaczego? Bo nie robią tego dla poklasku, przyjemność obdarowywania innych ludzi swoją „mocą” jest jak najpiękniej wykonany dyplom.

Te anioły są wszędzie, wystarczy się rozejrzeć. Wedrzeć się w nieco inny wymiar i dostrzegać takie drobiazgi jak notorycznie czekająca kawa po przyjściu po pracy, jak staranie wyprasowana koszula w poniedziałkowy poranek. Wyglądać osób, bez których inni ludzie, placówki, fundacje by nie istniały, a my najczęściej nigdy nie dowiemy się, że jedna dusza odpowiada za to wszystko. Powiem Pani szczerze, że oboje znamy taką osobę, mało tego- oboje z nią stykamy się w dniu codziennym, oboje po części zależymy mniej czy mocniej, od tej jednej nie wyrywającej się przed szereg osoby. Jak można robić tak wiele i nadal pozostawać niezauważonym? Zapewne jest to pewien element precyzji, ale również swoistego przysposobienia się do świata. Dawania od siebie tak dużo, kształtowania, motywowania i uczenia- życia przede wszystkim, innych. Ogromnie rozbudowany świat mieści się w tych anielskich głowach i meritum wypływające jak najwspanialsze źródło wody, myśl, że robi się to dla innych. Dodam, że stosunkowo nie tak dawno właśnie ta osoba świętowała swoje urodziny. (Jeśli Pani to czyta, to pozdrawiam!) To jeden z licznych przykładów osób, które są jakby niewidoczne, niedostrzegane, a gdy o nich myślimy, robi się ciepło na sercu. Nagle dostajemy olśnienia, że ta osoba jest zawsze przy nas, wspiera, wysłuchuje, daje kopa, paliwa-energii. Jeden anioł może nas trzymać w ryzach a drugi natomiast, może wyczekiwać na dworcu, mimo że chłód wieczorny przeczesuje dłonie. Czeka bohatersko, a za kilka dni odprowadzi pod drzwi pociągu i zaczeka, aż konduktor zamaszyście zagwiżdżę.



Niby nic, prawda? Otóż mam wrażenie, że ostatnio te wszystkie „nicości” są najważniejsze. Otaczają nas, kołują się w każdym dniu, a my jak zaklęci nie dostrzegamy, że coś pięknego dostajemy z rąk kogoś, do kogo się już przyzwyczailiśmy. Anioły są w naszych domach, pracach, szkołach. Oddaleni tysiące lub parę kilometrów od nas. Na wyciągniecie ręki, na baczne przypatrzenie się. Świat wtedy mimo mrozów, mimo deszczy i podłych, najpodlejszych perturbacji staje się błogo piękny. Patrzmy żywo i dziękujmy szczerze (Pisaliśmy o tym, nasz słownik nie posiada piękniejszego słowa, niż dziękuję).

Teraz gdy wieczory zachodzą nieco później a słońce rankiem budzi się nieco wcześniej, nie jest jeszcze tak późno, by zwariować ze szczęścia. Odkryć skrzydła anioła na swoich barkach i uciekać do i z- gdy tydzień męczy a książki zdają się nie mieć końca. Wsiadać w pociągi, spacerować po parkach, cieszyć się, bo przecież zawsze znajdzie się jakiś powód.


M.





Pewnie, że wiem o Kim piszesz. Podziwiam Panią Kierownik za wiele rzeczy. Cudownie, że możemy współpracować. Masz rację, jeżeli istnieją Anioły wśród ludzi- to jeden z nich. Wyciąganie Was za uszy to specjalność zakładu:) Stawanie w obronie- standard. Wymaganie od Was więcej i jeszcze więcej- ciężka praca. Coraz mniej tak dobrych nauczycieli, którzy wyciskają z siebie i z innych, ile się da...a ostatecznie zawsze Was broni:):) Uwielbiam pracować z profesjonalistami, takimi ludźmi, którzy nie traktują pracy jako zła koniecznego, w trybie 2/7, ale jako ważną część życia, w której trzeba się rozwijać, angażować, lubić i być dobrym. Tak samo w jak powiedzmy- życiu pozazawodowym. Mam nawet taką trochę przewrotną teorię, że raczej nie da się być szczęśliwym w rozdziale tych dwóch sfer. Z reguły ciekawi w pracy- tacy jesteśmy też poza nią. Nudni w niej - nudni i poza nią....

A jak spotykamy takich ludzi jak Pani D. zastanawiamy się, jak wiele można poświęcić i oddać zupełnie bezinteresownie innym z siebie...czasu, myśli, troski.

Ostatnio usłyszałam fajną przypowieść o tym, że w człowieku zmagają się sprzeczności, niczym dwa wilki- jeden to poświęcenie, drugi egoizm, jeden to dobro, drugi to zło- i można by tak bez końca na zasadzie kontrastu. Najważniejsza jest puenta, skoro zmagają się dwa, przewagę zyskuje jeden, który? Ten, którego lepiej karmisz....

Zobacz Mat, jak karmisz swoje życie lękiem, strachem, lenistwem, bylejakością, przeciętnością- ten wilk jest w Tobie mocniejszy... I tak jest z tymi ludźmi- aniołami, o których piszesz. Oni są, ale nie zawsze ich widzimy, nie zawsze rozumiemy jakie jest lub może być ich znaczenie dla nas...Może dopiero, gdy znikają tak nagle jak się pojawili...czujemy ten brak. Kto wie, czy to nie największa wartość w życiu każdego z nas- mieć obok siebie kogoś, na kogo można liczyć. W końcu najbardziej nas bolą... zawiedzione nadzieje i niespełnione pragnienia...może dlatego tak bardzo chcielibyśmy, by nas chronił ktoś, komu możemy naprawdę zaufać...

Zazdroszczę Ci tych podróży pociągami. Utracona lekkość bytu człowieka dorosłego: wybieramy samochód zamiast pociągu. Tymczasem przypomniało mi się jak to jest przysypiać z głową opartą o szybę...szybko...szybciej...dokądś...A obok nieznani współpasażerowie. Tajemnica, można wymyślać ich życiorysy a potem bez żalu żegnać na peronie. Może są szczęśliwsi od nas, a może wcale nie....

Piszesz, że już w lutym dostałeś sporo paliwa, a wiosna wybucha w Twojej głowie. A ja przyznam Ci się, że złapało mnie kompletne przygnębienie. Widocznie moje anioły zrobiły sobie trochę wolnego:) Dzięki, że podsyłasz mi dobrą muzykę, to jest cudowne, że kiedy potrzebujemy trochę się wycofać- możemy wskoczyć w dźwięki, które utrzymują nas w nieco innym wymiarze...

Piękne zdjęcia Mat.

 E.