czwartek, 25 maja 2017

21. majowa wolność



Na widnokręgu w kroplach zimnej rosy mieni się lustrzanie przebudzone słońce. Zielone jak drzewa żaby kumkają do siebie w takt spokojnej melodii... Szary kot z lekkością panoszy się na płocie. Pachnie purpurą bzu i niewinnością minimalistycznych konwalii. Pachnie majem. Poranek przedwczesny wita mnie wilgotnym dotknięciem na skroni... Żarzy się na nieboskłonie pierwszy promień, pozdrawiając się wdzięcznie z księżycem tej widnej nocy... Ten zapach kwiatów, powolnych fal wiatru, ta aura nietomna i zaspała i miauczący kot i ćwierkające nieustannie ptaki to jest wydźwięk wolności. To jest maj i nieskończenie rozlane morze, na które wystarczy wpłynąć... Oglądam ten niebywały spektakl, wzdycham całą głębią płuc i widzę, że wszyscy już zaraz... pójdą przed siebie... prędko i prędzej... a ja zasnę w spokoju po ciepłej od towarzystwa rozmów nocy z myślą, że to tylko i aż majowa wolność…

Zaczynam bardzo nie tak jakbym chciał zacząć, właściwie to nie sposób wybrać najlepszego rozpoczęcia, ale czy forma przedstawionego maja, wiosny i poranku nie może w swej infantylności i niezwyczajności poruszyć i otworzyć szerzej oczy? Przenieść w inny wymiar, przycumować na konwersacje... raz, dwa, trzy- zaczynam Dzień dobry- tęskniłem! Zacząłem od wolności, zapewne jest Pani całkowicie przekonana jak to uczucie potrafi zaowocować wspaniałym nastrojem, spokojem, a jednocześnie wielką spontanicznością. Euforia i wybuch wszystkich dostępnych w organizmie endorfin. To ten czas: ukończona szkoła, matury... zeszło ciśnienie wszelakie i wraz z zejściem pojawia się przestrzeń niczym łąka, przestrzeń jak biała olbrzymia kartka i jeden długopis, by przysiąść, rozejrzeć się w myślach, skupić nieco i odpowiedzieć sobie- co ja właściwie chcę zrobić z tą wolnością?

W tym momencie nie potrafię użyć słów, a nawet wyobraźnia na tej przestrzeni zdaje się ustępować. Zostało mi bardzo mocno zakorzenione uczucie... Czuje, że moment zwieńczenia, w którym się znajduje, jest sytuacją, którą dużo młodych osób chce mieć już teraz na dłoni, przeskoczyć poszczególne piętra, żeby dostać się na dach i oglądać poranne spektakle zwane życiem. Nie można oszukiwać samego siebie, każde "piętro" jest bardzo ważne, każdy etap, krok, gest jest konieczny a później z każdego z tych drobiazgów złożyć siebie, by teraz czuć z brawurową pewnością- czas na mnie.

Czas upragnionej wolności jest oczywiście przeze mnie obrzydliwie przerysowany...wyimaginowany do granic absurdu, bo przecież jakaż to wolność, gdy nadejdzie czas opłat, papierologii, obowiązków wszelakich i jeszcze większej ilości papierologii. Dorosłość tak potocznie nazywana. Oczywiście może jawić się w najgorszych scenariuszach, ale dlaczego i po co? To uwiązanie, jakim są te wszystkie „dorosłe” sprawki to też wolność. Nasze decyzje, czyny i sytuacja- nieprawdopodobne, bo wszystkie z nich zupełnie inne. Wolność w formie i doborze.




Świat wariuje- krzycząc o wolności, to słowo wzbudza tyle emocji i skrajnych opinii, wysuwanych wniosków, traktatów, podpisów, zakazów, kłótni... nadmuchanej do cna kuli, która tocząc się... miażdżąc wszystkich nas, którzy po prostu... chcą być wolni. A gdy już tę wolność uzyskamy, wyszarpiemy, najczęściej okazuje się, że wolność nas przytłacza. Dlaczego? Bo już wszystko jest zależne od nas i nikomu nie zamieciemy pod wycieraczkę swoich problemów z przekonaniem, że ten ktoś przecież posprząta za nas. Nawet wolności trzeba czuć z ostrożnością i umiejętnie operować nią w każdym następnym dniu... chyba że na pewnym etapie zatęsknieni oddamy swój głos na (właściwie nie na- a komu), komu oddamy swój własny głos... Nieudolność życia w wolności niesie ze sobą bardzo przykre i niesmaczne "odbicie", które pozostawia niesmak na bardzo długo- nie tylko w nas.

A przecież wolność to dzisiejszy dzień, poranny benefis o świcie i anturaż niekończących się planów, marzeń i wszystkich realizacji po drodze. To przecież może (a nawet śmiem twierdzić, że musi!) być takie piękne... Tak imponujące i zachęcające, jak widnokrąg, który obecnie praży się w pomarańczowej rozlanej plamie i żaby rozstawiają się ponownie na łąkach i zaczynają... i noc następna się rozpoczyna i czuć wolność... czuć młodość i dorodny maj.



M. 




Ty w pociągu /WOLNOŚĆ/, ja zasiadam po dniu trudnych spraw na tarasie i odpisuję...Metaforyczna jest ta Twoja chwila teraz, z różnymi planami na swoje życie w starym wagonie możesz na północ i na południe, na wschód albo zachód. Możesz? Magiczne słowo. To, które chyba najbardziej nas w tej dorosłej wolności ogranicza. Och, Mat jak wielu rzeczy jednak nie można! Napisałeś o papierologii, która za chwilę wkradnie się w Twoje wybory i decyzje, a ja dodam jeszcze: czasem będziesz się czuł jakbyś pozornie miał wszystko, a nie mógł nic więcej... Na swojej drodze każdy z nas niestety spotka prędzej czy później Strażnika z "Procesu" Kafki, który- gdy już dokonamy innych wyborów, zamiennych, chwilowych- powie nam ze smutkiem: ta brama była dla Ciebie, tylko Ty mogłeś to zrobić, ale nie zrobiłeś... Wytłumaczę Ci to tak, wyobraź sobie, że teraz ktoś wejdzie do Twojego przydziału i opowie Ci jakaś piękną historię, a Ty w nią uwierzysz i pomyślisz, dlaczego nie? Wysiądziesz z tym człowiekiem, zapomnisz o celu Twej podróży, wytłumaczysz sobie, było za daleko, za długo, nadarzyła mi się okazja, świetna okazja, trudno, zmienię plan, dopasuję marzenie....jestem wolny.... i zawsze już ten cel, do którego nie dotarłeś będzie Ci się śnił, będzie niespełniony, a to tak boli. To własnie pułapka naszego "mogę". 

Po zakończeniu Waszej nauki wciąż jeszcze spotykaliśmy się na korytarzach, niektórzy z Was zaglądali i zaglądają do gabinetu, niby pogadać, a jednak są pytania, wątpliwości. Dostrzegam, że z jednej strony ptaki własnie rozkładają skrzydła do lotu, ale by być prawdziwie wolnymi odważy się niewielu. Na drodze stają jednak oczekiwania rodziny, ich słuszne i mniej słuszne podpowiedzi, dywagacje i racjonalne podstawy /czy zdołam się utrzymać sam, czy warto studiować dziennie, a może dać sobie rok na przemyślenie, popracować, pomyśleć i za rok dopiero podjąć ostateczną decyzję co dalej... Daleka jestem od mentorskiego tonu, by jednoznacznie powiedzieć co powinniście zrobić, które miasto wybrać...a wiesz dlaczego? Bo czasem można się tak pięknie pomylić... to też jest wolność...gdy kilka lat temu ktoś pukał się w głowę i mówił: nauczycielka?- zarzekałam się- tak tylko na chwilę, rok- góra dwa...Pomyliłam się. Zostałam dłużej. Gdy na początku znajomi, którzy poszli inną drogą /miałam nią iść i ja/- opowiadali z radością o tym , jak świetne rzeczy robią zawodowo, rozwijają w korporacjach, biznesach, kupują nowe samochody- nie mogłam czasem długo zasnąć w nocy...Byłam wolna...mogłam jeszcze próbować ich złapać... ale przecież moja klasa jeszcze 2 lata do matury, robię awans, mam kilka fajnych projektów zaplanowanych...jak to zostawić? NIE MOGŁAM. 

Minęło kilkanaście lat...znajomi często mi mówią teraz: masz fajną pracę, gwarantuje Ci kontakt z młodością, żyjesz, to ma jakiś sens, my się trochę pogubiliśmy... kasa to nie wszystko... Nie wiem Mat czy zrobiłam dobrze czy źle. Natomiast umiem dostrzec piękno tych wyborów...tak jak teraz...piszę do 20-letniego człowieka, który wkracza w najcudowniejszy czas swojego życia i na mnie spływa trochę jego flow i niepokój i wszystko to, co nazwałeś "porannym benefisem"...

Mat, poddaj się tej papierologii, wypełniaj rubryki, wnoś opłaty, przytakuj upartym, czasem nawet udawaj naiwnego... wszystko po to, by Twoja wolność znalazła spełnienie na tym kierunku, który chcesz studiować, w tym zawodzie, który będzie Cię pociągał, wreszcie oddaj swój głos temu człowiekowi, który owszem, będzie mówił: jesteś wolny, ale Ty będziesz wiedział, że NIE MOŻESZ bez niego i inaczej... 

Póki będą Cię cieszyły takie poranki jak ten, który mi opisałeś i będziesz to wszystko widział, umiał nimi zachwycać się- jest ok, naprawdę jest ok...



E.