środa, 31 października 2018

25. o akceptacji i codzienności

Mat...

Minęło już sporo czasu od 24 konwersacji. Ze zdziwieniem przekonuję się, że nasze rozmowy są wciąż pamiętane, a nawet niektórzy za nimi tęsknią...tak jak i ja. Nie udało nam się zobaczyć ostatnio, ależ szkoda! Choć rozmawiamy czasem i podglądamy siebie- to jednak chciałam bardzo zobaczyć Cię na żywo jak stajesz w drzwiach gabinetu /nic się nie zmieniło/ i zarazić znów Twoim entuzjazmem do życia! I opowiedzieć Ci co u nas...Ostatnio odwiedziła mnie Nasza przewodnicząca Rady Rodziców Agnieszka P. Nasza Agnieszka! Opowiadała o swoim życiu w Warszawie, o ludziach, których spotyka  w pracy i o przyjaźniach. Pełna radości, życia...podziwiam. Choć jesień już - takie wizyty to zawsze poryw wiatru jak wiosną! Żyje aktywnie- a ja tak się cieszę, że wyrwała się ze świata, który choć był bezpieczny, jednak Jej nie sprzyjał...
To samo we mnie , gdy pomyślę o Tobie i Twoim Krakowie. Jesteś tam już drugi rok, na pewno to miasto stało się już częścią Ciebie, w zapachu, smaku, myśleniu...Jesteś inny, ale ja wciąż chcę wiedzieć jaki...



U nas dzieje się wiele. Za chwilkę grupa Twoich młodszych kolegów wystartuje z niezwykłym projektem #temaTolerancja, wiem, że będą wzbudzać emocje, te dobre i te złe...Chciałabym żeby im się udało, ale też taki czas,  że trzeba Ich chronić... Młode pokolenie zaskakuje, chcą się wypowiadać głośniej niż my, są odważniejsi, chcą dotrzeć z emocjami i wypowiedzieć się, że  nie godzą się  na to, co fundujemy im my, dorośli... Choć wiem też, że spore cięgi zbiorą pewnie i od rówieśników. Mierzenie się z innością jest wciąż trudne...


A ja? Ja jestem coraz bardziej zdezorientowana, zadziwiają mnie zmiany wokół , a najbardziej to, jak łatwo teraz się kłamie w majestacie określonych wizji. Teraz są cele do osiągnięcia, wszyscy chcą zmian, jakbyśmy dotychczas nic nie robili i żyli w bunkrze ciemności...Wygrywa ten, kto głośniej krzyczy. Barykady rosną...niepotrzebnie....

Mat. Nie chcę żebyśmy wierzyli w stereotypy, ale one wydają się takie łatwe i bezpieczne! Szkoła jest nudna, nauczyciele beznadziejni, uczniowie leniwi, rodzice czegoś ciągle chcą, nic nie można z tym zrobić... Nie chcę tak. Dlatego staram się żeby było inaczej, ale i tak potykam się ostatecznie o ludzką złość i słabość Walczę dzielnie:)
Króluje uśmiechnięte selfie i przekonanie, że wszyscy są do kitu, tylko my wiemy najlepiej.  Zakłamani/zalatani. Wrócę do behawiorystów i Gombrowicza. Nie ma ucieczki przed gębą - jak tylko w inną gębę.
Mam nadzieję, że do końca roku zawitasz w nasze równiny. A teraz napisz co u Ciebie.


E.





Dzień dobry! Jakże mi bra­ko­wało tego zwrotu do Pani!

Udało się Pani mnie zła­pać w pociągu, w miej­scu, w któ­rym zwy­kłem pisać i roz­dra­biać swoje myśli na czę­ści pierw­sze. W dro­dze do dru­giego domu, któ­rym stał się już dla mnie Kra­ków. Który zaczął być przy­tul­no­ścią dnia codzien­nego, miej­scem gdzie wszystko jest poukła­dane i bytuje tak jak sobie to zapla­no­wa­łem. Odna­la­złem swoje miej­sce a one mnie przy­tu­liło i poka­zało, że ten sche­mat życia, mimo, że okieł­znany wciąż bywa nie­od­gad­nięty. I tak trwam już drugi rok z dala od bli­skich i rodziny. Plą­cze się pomię­dzy uczel­nią na Grodz­kiej i Gołę­biej, pomię­dzy pracą, która mimo zmę­cze­nia daje rów­nież pro­fity, dzięki któ­rym mogę pozwo­lić sobie na wię­cej. W mię­dzy-cza­sie, gdy tylko taki znajdę, bie­gam do Teatru Nowego, by móc obco­wać ze sztuką i poma­gać innym ludziom, któ­rzy szu­kają swo­jego miej­sca na tej pół­kuli. A, gdy przy­cho­dzi chwila luzu to sta­ram się poma­gać innym- tym, któ­rzy tego naprawdę potrze­bują. I tym spo­so­bem może dzięki jed­nej z wielu cegie­łek uda się wybu­do­wać szkołę i świe­tlicę dla dzie­cia­ków na Mada­ga­ska­rze. Chciał­bym tego bar­dzo, może nie­ko­niecz­nie dla zale­pia­nia dziury w swoim ego, ale dla idei, któ­rej dziś wszę­dzie jest jej brak. Wszy­scy żyją dla sie­bie, nie dla innych, a co im z tego życia? Nic. Obser­wu­jemy życie innych, komen­tu­jemy i nic wię­cej z tym nie robimy. Nie pochy­lamy się nad roz­wią­zy­wa­niem pro­ble­mów, wolimy zamieść je pod dywan, bo tak jest łatwiej. I możemy od sie­bie wyma­gać wię­cej i wię­cej ale w końcu przy­cho­dzi dzień, w któ­rym mamy ser­decz­nie dość, i tak jak śpiewa Kaśka „A ja kurwa mam dosyć”. Owszem mamy dosyć, bo nic co robimy nie ma wizu­al­nego efektu, pra­cu­jemy przy „czę­ściach” tego świata. Roz­cza­ro­wa­nie? Owszem spo­ty­kam się z tym na co dzień, tram­waj jest wypeł­niony twa­rzami, które egzy­stują w codzien­no­ści. Nie prze­ży­wają życia. 

I wtedy nagle w tej ruty­nie poja­wia się moż­li­wość pomocy, cał­ko­wi­cie pro­stej i bła­hej i nagle czu­jesz, że możesz dać z sie­bie ten jeden pro­cent wię­cej, i tym samym pomóc innym, tym któ­rzy bez tej pomocy nie potra­fią funk­cjo­no­wać. 

Zresztą nie muszę Pani tego tłu­ma­czyć, sama Pani wie ile satys­fak­cji zysku­jemy „odda­jąc się” innym, by Ci obok nas mieli lepiej, pro­ściej… by mogli dojść do celu bez poty­ka­nia się o kłody, które życie bez­pod­staw­nie im usy­pało pod butami. O tym świad­czy pro­jek­t\ak­cja, która ma się roz­po­cząć w szkole. Szcze­rzę, puchnę zarówno z zazdro­ści jak i dumy. Z zazdro­ści bo chciał­bym w tym uczest­ni­czyć, nato­miast z dumy – bo wiem jak bar­dzo jest to ważne. O tym się nie mówi, ja przez swoje szkolne życie prze­ży­łem tułaczkę pomię­dzy akcep­ta­cją a nie­to­le­ran­cją. Nie hete­ro­nor­ma­tywna orien­ta­cja jest czymś co wciąż kłębi się w kłę­bach dumy spo­łecz­nego dys­kursu. Wszy­scy wiemy, że ona ist­nieje ale nie chcemy żeby zaista­niała. Para­doks. Poka­żesz spo­łe­czeń­stwu, że jesteś inny- dosta­niesz w twarz. Będą chcieli Cię unor­mo­wać, zre­du­ko­wać byś stał się bar­dziej przy­stępny. Po natłoku bodź­ców nawet sta­rasz się dopa­so­wać, pyta­nie poja­wia się – tylko po co? Otóż żeby prze­żyć, ist­nieć i nie bać się każ­dego następ­nego dnia? Nie zli­czę ile razy usły­sza­łem od innych, że jestem nikim, że jestem „babą”, „peda­łem”, „ciotą” i powi­nie­nem nie żyć.

Ile razy dosta­łem w twarz, ile „śmieci” wylą­do­wało na moim ciele, wyrzu­co­nych z rąk ludzi, któ­rzy twier­dzili, że nie powinno mnie tu być. Prze­moc dosłowna jak i słowna towa­rzy­szyła mi na osi czasu cały czas. Nie byłem sam, wiem o tym. Takich osób jak ja było sporo, tylko wszy­scy oni cho­wali się w sza­fach a ja chcia­łem ist­nieć, chcia­łem być w świe­cie sobą. Dostało mi się za to nie raz, nie dwa…

Dla­tego ta akcja jest bar­dzo ważna, stłam­szeni w kątach szkoły „inni” ucznio­wie pra­gną spo­koju codzien­no­ści. Bez lęku dnia następ­nego.
I tu klę­kają rodziny, szkoły, edu­ka­cja a do tego wszyst­kiego dokłada się kościół. Jak ja i inne osoby możemy uczest­ni­czyć w miej­scu, w któ­rym gło­szą, że takie osoby jak ja i inny powinny być leczone, zmie­nia­ne… że takie osoby to nie­ludz­kie istoty. W to się wie­rzy, to sie­dzi w gło­wie, to tłamsi i gnie­cie w sercu przez całe życie. I mimo, że z insty­tu­cją kościoła jestem od dłuż­szego czasu w sepa­ra­cji to wciąż pamię­tam to echo z ambony, które nawo­ły­wało do nie­na­wi­ści. A chwile poźniej bez­myśl­nie wybrzmie­wał głos, że każ­dego należy sza­no­wać i miło­wać… sic! 


W szkole temat jest zbyt trudny i kon­tro­wer­syjny, wszy­scy chcą go „zała­twić” w cichych miej­scach, by sprawa nie wykieł­ko­wała na forum publicz­nym. Edu­ka­cja sek­su­lana w Pol­sce nie ist­nieje, rodzice nie wie­dzą co robić, gdy dowie­dzą się, że ich syn jest gejem a córka les­bijką. Zna­jomi nie potra­fią poukła­dać sobie w gło­wie, że ich kolega żyje z męż­czy­zną i ślą pyta­nia, kto jest „kobietą” w związku, jak wygląda seks dwóch osób tej samej płci… Nie wiemy o tym nic, i wciąż się tego boimy, uni­kamy tematu bo nas razi i dener­wu­je… bo nie znamy odpo­wie­dzi. 
Mam nadzieje, że to się zmie­nia i zmieni na dobre, że jesz­cze chwila i będę mógł spa­ce­ro­wać z part­ne­rem za rękę, tak jak kobieta może wtu­lać się w ramię swo­jego męż­czy­zny. 
Liczę na to, że tole­ran­cja wybrzmi na Woj­ska Pol­skiego, że utu­czeni codzien­no­ścią tęczowi ludzie będą mogli poin­for­mo­wać – jestem tutaj, tak jak i Ty. 

Dużo emo­cji i dużo retro­spek­cji sku­mu­lo­wało się w tej wypo­wie­dzi, ale czuje, że jest to ważne, gdy widzę jak moi zna­jomi z małych miej­sco­wo­ści ucie­kają do gejow­skich klu­bów, by poczuć się nor­mal­nie, by nie bać się tego, że wzrok na dłuż­szą chwile zawiesi się na oso­bie tej samej płci. Tam nikt nie oce­nia, a oni czują się cho­ciaż przez te kilka godzin sobą. Sam byłem taką osobą, sam ucie­ka­łem do „świata”, który mnie akcep­to­wał. Tylko czy powin­ni­śmy ucie­kać i two­rzyć „getta” na wyłącz­ność? Czy tak wielki dys­kom­fort spra­wia świa­do­mość, że w ławce ze mną sie­dzi gej czy les­bijka? Naj­wi­docz­niej z apro­batą wła­dzy i kościoła więk­szość w to wie­rzy. 

Nie­zmier­nie jest mi przy­kro, że nie udało mi się Pani zła­pać w szkolę, ale myślę, że to kwe­stia czasu i roz­gosz­czę się u Pani na wygod­nym fotelu, popi­ja­jąc kawę i „zara­ża­jąc” natło­kiem infor­ma­cji, aneg­dot i ener­gii. Tak jak zro­biła to Pani Agnieszka, moja inspi­ra­cja deter­mi­ni­zmu i walecz­no­ści. Zaw­sze można coś zmie­nić i nic nie sta­nie na dro­dze, można być sobą, można się reali­zo­wać i nikt nie powie, że jest jakaś gra­nica. Nie ma, można wszystko, można być szczę­śli­wym, uśmiech­nię­tym i speł­nio­nym, mimo prze­szkód, które życie usy­puje nam pod drzwiami domu. Roz­czula mnie to i napawa dumą, że mia­łem oka­zję poznać taką osobę. 

Następna sta­cja, przez mega­fon krzy­czy kon­duk­tor, taki urok podróży. Wra­ca­jąc do Pani A. i do sytu­acji sek­su­al­no­ści to są wła­śnie ste­reo­typy, które bolą najbar­dziej. I tak jak Pani pisze jest to łatwe i przy­stępne, każdy to nawija na swoją taśmę sło­wo­toku. Każdy to powiela, nie zda­jąc sobie sprawy jak wiele istot rani. Jak wiele osób cierpi przez te paskudne okre­śle­nia i prze­ko­na­nia. I mimo chwi­lo­wego bólu, jak mogłoby się zda­wać, tkwi to przez cały czas… czę­sto dopóki, nie zagrze­jemy cie­płej kozetki u psy­cho­loga. Ale wtedy poja­wia się kolejny ste­no­typ- idziesz do psy­chloga? – Jesteś czub­kiem! 

Skoro tak to m.in. ja jestem czub­kiem i to bar­dzo wyra­zi­stym, trudno. Albo ktoś mnie „bie­rze” takim jakim jestem albo zmie­nia adres i szuka kogoś innego z kim chce współ­dzie­lić codzien­ność. I tu możemy ucie­kać, gnać przed sie­bie, szu­kać „ide­al­nego”kom­pana do podróży zwa­nej życiem. Tylko czy nie tra­fimy wtedy na inność? Oczy­wi­ście, że tra­fimy. Gębę zastą­pimy tylko gębą. 

Ps. Zdjęcia dzięki uprzejmości szkolnej grupy fotograficznej "Bliki" która tworzy akcje #stophating (LINK)  
Zdjęcia wykonali: Klaudia Krawczyk, Adrian Ogiela, Kuba Rzepka, Amelia Stasiak, Jakub Zadworny
Pozowały: Weronika Białek, Alicja Kwietniowska, Julia Mikołajczyk, Sylwia SylwantMakijaże wykonał Jakub Urbaniak z Liceum STO w KluczborkuCharakteryzowały i ubierały: Kamila Olborska i Anna StępieńPomocą techniczną służył Michał JarząbSpięła w całość i zaaranżowała Marta Smolnik

oraz kilka moich fotografii z Teatru Nowego w Krakowie 

M.