„Jedyną prawdą jest miłość wykraczająca poza rozum.”
Od tego cytatu zaczyna się opowieść „Wyśnione Miłości”. Film, który wręcz bestialsko nakazałem Pani obejrzeć, w pewnym swoistym przekonaniu, że Panią kupi i podobnie jak ja połknie Pani artystyczną atmosferę filmu i nasiąknie papierosowym dymem, aromatem wina i dusznością rozmów we francuskim tonie…
„Wyśnione Miłości” to film, który pojawił się niespodziewanie w moim życiu i z tego życia już nigdy nie odszedł, paradoksalnie przewrócił w nim wszystko co było pewne i typowe, na rzecz zupełnie innych spostrzeżeń i nadinterpretacji- ludzi, rozmów, muzyki, obrazu – wszystkich tych artystycznych wydźwięków, które wcześniej bywały pomijane bądź całkowicie nie dostrzegane przeze mnie. Xavier Dolan daje nam odbiorcom obraz wręcz przerysowany, nadmuchany artyzmem, sceny, które zazwyczaj bywają skracane w typowych filmach u Dolana są rozciągane do granic możliwości. Poprzez muzykę, światło, scenografie, stroje- kończąc na chociażby porównaniach Nicolasa do figury greckiej boskiego Apollo… Szczegóły- jak osłoniający przed deszczem parasol w ręku Marie. Wizualnie porównywalne do teledysków, choć to bardzo liche określenie. W tych scenach przerost emocji, które my możemy odczytać, zabrać a nawet odnieść do własnego przykładu jest cała gama. „Wyśnione miłości” to opowieść o młodości… to historia, która jest po części moją i zapewne innych… interpretowanym wyrazem młodości, pierwszych, wyśnionych miłości.
Zacznijmy od początku!
Tak właśnie jest dzisiaj, przyjaźń przetrwała bombardowania szaleńczej głupoty. Dojrzała niczym owoc na gruszy. To uczucie jest pewnego rodzaju miłością, bardzo nieszablonową, nie o takiej miłości pisał Mickiewicz, ale taką miłość można porównać właśnie do „Miłości wykraczającej poza rozum”. Czy wszystko musimy dziś kwalifikować i nazywać? Czy może, możemy pozwolić sobie na swoiste szaleństwo i pozostawić pewne uczucia czy stany bezimiennymi? Chciałbym, żeby tak było. Czasem pewnych aspektów nie wypada nam kwalifikować do czegoś co zostało już wcześniej określone.
Jak młodość. Czy młodość można jakoś zakwalifikować? Zapewne tak, tylko po co. Młodość ukazana w filmach Dolana, jest młodością właśnie niekwalifikującą się w jakichkolwiek szablonach. Nieoczywista, bardzo świeża, przepełniona artyzmem, scenami przypadkowymi i bardzo inspirującymi. Może taka właśnie jest moja młodość, już od kilku lat inspiruje mnie do tego, żeby tworzyć, począwszy od wierszy, prozy, kończąc na zdjęciach. Tworzy mnie i moje uczucia. A jeśli mowa o uczuciach… może czas zwrócić się ku genezie, czyli miłości.
Jak młodość. Czy młodość można jakoś zakwalifikować? Zapewne tak, tylko po co. Młodość ukazana w filmach Dolana, jest młodością właśnie niekwalifikującą się w jakichkolwiek szablonach. Nieoczywista, bardzo świeża, przepełniona artyzmem, scenami przypadkowymi i bardzo inspirującymi. Może taka właśnie jest moja młodość, już od kilku lat inspiruje mnie do tego, żeby tworzyć, począwszy od wierszy, prozy, kończąc na zdjęciach. Tworzy mnie i moje uczucia. A jeśli mowa o uczuciach… może czas zwrócić się ku genezie, czyli miłości.
Ostatnio pewna osoba wysnuła piękną myśl: „Jeśli jest po co żyć, przynajmniej dla mnie, to tylko dla miłości. ”
Aż tak? Właściwie tak… i tu ponownie zacytuje ostatnio usłyszaną myśl: „Przecież wszyscy marzymy o swojej wyśnionej miłości. ”
Kto z nas nigdy nie wyobrażał sobie księcia na białym koniu, księżniczki w wysokiej wieży, greckiego boga czy nieskazitelnej bogini? Myślę, że wszyscy nieraz gwałciliśmy swoje myśli obrazami wymarzonymi, właśnie takimi wyśnionymi. Ile później z tych marzeń weryfikuje codzienność i dorosłość? To chyba zależy od nas. Czyż nie? Nasza fantazja, wyobraźnia przecież może trwać w nieskończoność. Oczywiście zaraz pojawią się głosy, że sprowadza to do ciągłej infantylności i braku dojrzałości. Ale szczerzę wolę być infantylnym dzieciakiem z głową w chmurach niż skażonym codziennością dorosłym. Czym jest miłość?
Cytując jeden z fragmentów „Wyśnionych Miłości” (jeden z moich ulubionych cytatów z filmu): „Dla mnie… Byłam zadurzona w takim rodzaju miłości. On mieszkał w Berlinie, ja na Dorion Street… Chyba byłam bardziej zakochana… no wiesz, w lataniu… nie wiem, w lądowaniu, w kawiarniach, w papierosach… w powiewie nowości, w jego akcencie. Tego nie ma. To idea miłości. Kochasz ideę bardziej niż jego. Kochasz odległość. A kiedy odległość znika… Kiedy… kiedy nie trzeba już przemierzać oceanu, wszystko co trzeba przemierzyć. to korytarz… W każdym razie wszystko skończone”
„…Uwiodła mnie przepaść jednego spojrzenia. Runęłam w nią rozkładając ramiona…”
Niektórzy mówią, że miłość nie istnieje. Tłumacząc się innym, że jest w nas silne zauroczenia a później przyzwyczajenie, rutyna… kolejna wspólna niedziela. Nie wierzę w to, bo nawet nie chce dopuszczać się takich myśli. Jestem romantykiem, nie filozofem. Wierzę w świeże, pachnące kwiaty i czułe, niewymuszone pocałunki na dzień dobry. I wiem, że na taką miłość zasługuje każdy z nas, czasem trzeba jej pomóc, czasem pozostawić na jakiś czas by mogła rozrastać się po swojemu. Czasem nie można zrobić nic, bo nas dopadnie, złapie za kark i już nie puści. Niech nie puszcza…Myślę, że zakochani ludzie są w innym wymiarze, ładniejszym czasem bardziej wymagającym i trudnym, ale całkowicie wyjątkowym. Z miłością jest jak z życiem, praktycznie wszystko zależy od nas… praktycznie. W teorii wiemy, dobrze, że „praktycznie” jakoś się nie sprawdza. Sęk w tym, że w tym dostrzegam to piękno, że właściwie nie zaplanujemy miłości, nie przygotujemy się, nie będziemy potrafili jednogłośnie powiedzieć: ok to już teraz, poczułem! Wszystko wtedy jest… właśnie jakie? Wyśnione?
Na zakończenie zebrałem kilka wypowiedzi osób, które Dolana jak ja mają na piedestale filmów, którzy jak ja potrafią przecudnie zinterpretować cały wszechogarniający artyzm nie tylko w filmie… ale w całym świecie. Dziękuję z całego serca za pomoc!
M.
"Wyśnione miłości” film nakrapiany iluzją miłości, owiany dymem papierosowym. Ukazujący uczucia i przywiązanie jako dobra nadrzędne, spychając wszelkie namiętności oraz fizyczność na odległy plan. Poszukujący bezpieczeństwa w jednej tylko osobie, stawiając na konkretną kartę, bez żadnych zawahań i niedozwolonych chwytów. Mówią, że uczyć powinniśmy się na błędach innych, ale czy nie jest to przypadkiem niemożliwe? Jak uczyć się na cudzych błędach jeśli nawet ze swoich nie potrafimy wyciągnąć lekcji i wciąż popadamy w te same namiętności? Jedna osoba, jej bliskość potrafi wyrządzić niewyobrażalne krzywdy. Pamiętajmy, że istnieją wartości, które nie są warte poświęcenia nawet dla miłości. ZAZDROŚĆ, słowo, które towarzyszyło mi podczas oglądania filmu od samego początku do napisów końcowych. Jak bardzo zdesperowani potrafimy być wiedząc iż nie jesteśmy tymi jedynymi, aby żyć w słodkiej iluzji, w przekonaniu, że ktoś jest tylko nasz? Jest to bieg bez końca, „i” bez kropki. Na sam koniec zderzamy się z rzeczywistością, nie wiedząc co z sobą zrobić popadamy w kolejne zauroczenia i niekończące się fascynacje. Wyparcie, choć wydaje się perfekcyjnym rozwiązaniem przeobraża się w nasze najgorsze utrapienie, rozdrapujemy rany z myślą, że właśnie tak doprowadzimy do ich szybszego zagojenia. Pozostawiając siebie w tyle, poświęcając swoje ja, starając się wpasować i jak najbardziej przypodobać, jak wiele jesteśmy w stanie zapłacić za odrobinę atencji? Nasz przedmiot pożądania staje się wyznacznikiem kulturowym piękna, odnośnikiem naszej rzeczywistości, odbiciem ideału w naszym życiu. Poza nim nie istnieje dla nas nic. Kochamy się w ideałach, w najlepszych i najmocniejszych stronach, zamykamy oczy gdy cokolwiek nam nie pasuje. Kochamy się w zakłopotaniu, w sprawach powiązanych z daną osobą, kochamy się w wizjach, które nie mają szansy spełnienia. Każdy z nas pragnie być dla kogoś jedyną ostoją, jedynym portem, do którego wraca. Jak często oszukujemy sami siebie?"
Maciej G.
"Wyśnione miłości” film nakrapiany iluzją miłości, owiany dymem papierosowym. Ukazujący uczucia i przywiązanie jako dobra nadrzędne, spychając wszelkie namiętności oraz fizyczność na odległy plan. Poszukujący bezpieczeństwa w jednej tylko osobie, stawiając na konkretną kartę, bez żadnych zawahań i niedozwolonych chwytów. Mówią, że uczyć powinniśmy się na błędach innych, ale czy nie jest to przypadkiem niemożliwe? Jak uczyć się na cudzych błędach jeśli nawet ze swoich nie potrafimy wyciągnąć lekcji i wciąż popadamy w te same namiętności? Jedna osoba, jej bliskość potrafi wyrządzić niewyobrażalne krzywdy. Pamiętajmy, że istnieją wartości, które nie są warte poświęcenia nawet dla miłości. ZAZDROŚĆ, słowo, które towarzyszyło mi podczas oglądania filmu od samego początku do napisów końcowych. Jak bardzo zdesperowani potrafimy być wiedząc iż nie jesteśmy tymi jedynymi, aby żyć w słodkiej iluzji, w przekonaniu, że ktoś jest tylko nasz? Jest to bieg bez końca, „i” bez kropki. Na sam koniec zderzamy się z rzeczywistością, nie wiedząc co z sobą zrobić popadamy w kolejne zauroczenia i niekończące się fascynacje. Wyparcie, choć wydaje się perfekcyjnym rozwiązaniem przeobraża się w nasze najgorsze utrapienie, rozdrapujemy rany z myślą, że właśnie tak doprowadzimy do ich szybszego zagojenia. Pozostawiając siebie w tyle, poświęcając swoje ja, starając się wpasować i jak najbardziej przypodobać, jak wiele jesteśmy w stanie zapłacić za odrobinę atencji? Nasz przedmiot pożądania staje się wyznacznikiem kulturowym piękna, odnośnikiem naszej rzeczywistości, odbiciem ideału w naszym życiu. Poza nim nie istnieje dla nas nic. Kochamy się w ideałach, w najlepszych i najmocniejszych stronach, zamykamy oczy gdy cokolwiek nam nie pasuje. Kochamy się w zakłopotaniu, w sprawach powiązanych z daną osobą, kochamy się w wizjach, które nie mają szansy spełnienia. Każdy z nas pragnie być dla kogoś jedyną ostoją, jedynym portem, do którego wraca. Jak często oszukujemy sami siebie?"
Maciej G.
"Wyśnione były pierwszym filmem Dolana, który miałam przyjemność zobaczyć. Kupił mnie od razu. Nie tylko pięknem każdej sceny, nie tylko muzyką, perfekcyjnie do niej dopasowaną (m.in. Dzięki niemu poznałam Moderat i wypiętnowałam go na ręce). Dotknął mojej duszy w takim stopniu, że do dziś jest to mój ulubiony film, a wszystko przez to, że jego historie pokrywają się z moim życiem, ale nie w tak oczywisty sposób. Z każdym kolejnym seansem po jakimś czasie utożsamiam się z innym bohaterem. Raz jestem zauroczona w kimś nieodpowiednim, później boli mnie dystans. Dolan chyba wiedział czego oczekuje od a do z. Miłość nieskończona za idealność ujęć."
Paula K.
"Xavier Dolan - geniusz i egocentryk? Na pewno znawca ludzkiej psychiki, wciąż nieokiełzanej, miotanej przez biologiczny instynkt i życie w imię wyższych wartości. Skrajne emocje może pobudzić, nazywany przez wielu arcydziełem, film ,,Wyśnione miłości", gdzie nie tak bardzo zaskakuje to, że powstał w niecały rok po debiucie twórcy, że sfinansował go sam Dolan, ale to jak trafnie pokazuje kruchość relacji międzyludzkich i jak łatwo znaleźć w nim odniesienia do własnego życia. Nie zobaczymy tam ludzi, o których można zapomnieć po napisach końcowych, zobaczymy tam ludzi, którzy są lustrzanym odbiciem drzemiących w nas uczuć - ekscytacji i frustracji, pomieszanych z bólem, który może zadać nam inny człowiek, który niszczy i rozrywa od środka. Właśnie ta uniwersalność jest w tym wszystkim najlepsza, sprawia, że oglądając ten film kolejny raz - nie jesteśmy znudzeni- odkrywamy siebie na nowo."
Dawid H.
Jakże trudno Wam odpisać....tak, obejrzałam film Dolana i do samego końca miałam oczy szeroko otwarte...Almodovarowski od początku, od fabuły aż po szczegół...i ta czerwień...A po przeczytaniu Ciebie Mat i Twoich przyjaciół nie jestem w stanie napisać lepszej recenzji. Czujecie ten film. Jest w Was. Jest o Was. Zastanawiam się więc, czy powinnam pisać o filmie , czy o miłości. A może o zazdrości, równie namiętnej jak miłość...podobnie jak Maciej zwróciłam uwagę na zazdrość, która zmieniała relację pomiędzy przyjaciółmi, toczyła ich jak straszna toksyna, niszczyła, aż do wybuchu...gdy bezsilni wobec tej niszczącej siły rzucili się na siebie z pięściami...Więc można aż tak? Aż tak kochać i aż tak czuć się zagrożonym? Wszyscy o tym piszecie. Jest w człowieku potężna siła do kochania i do destrukcji. Zwycięża ta, którą karmimy lepiej...
Ty wierzysz w miłość...i wiesz już, że jest na tyle nietrwała, że nigdy nie powinniśmy odpuszczać. Bo sam stan kochania- tej silnej emocji, która jest w nas- jest najlepszym paliwem dla naszego życia.
Przechodzimy obok setek ludzi i nic. Aż któregoś dnia....

Nie ma jednej miłości. Śmiem twierdzić, że każda jest inna.
Moje zaskoczenie? Że czujecie tak mocno...i ten artyzm Dolana i to, co przezywają bohaterowie. Można być cynicznym Nicolasem, zresztą wszyscy tam mają maski...dopóki nie zostają z tym sami, z miłością, fascynacją i ...zazdrością. A wtedy są już bezsilni i nieszczęśliwi w objęciach przypadkowych kochanków...
Myślicie, że miłość to tylko młodość? A potem jak piszesz- zostaje tylko codzienność? Niezupełnie.
Mam swoją teorię, że naprawdę żyjemy tylko wtedy, gdy ją czujemy. I nawet w uporządkowanym, wydawać by się mogło ułożonym już życiu, co rusz pojawiają się tacy ludzie jak Nicolas, którzy fascynują. Tracimy dla nich na chwile głowę, cierpimy, a potem trzeźwiejemy. Ale też przydarza się ta niezwykła, której nie chcemy stracić...i na nią często czekamy i w jej stronę płyniemy...
Tak, to bardzo artystyczny film, postać bohaterów idących ulicą pod parasolem pokazuje naszą samotność i bezsilność wobec tego, co czujemy. I na co czasem nie mamy wpływu. Ale zawsze można wtedy wyjść na ulicę, zmoknąć na deszczu z przyjacielem ...i nieoczekiwanie obudzić się dla następnej...wyśnionej miłości...
ps. Jakże się cieszę, że do fancy wpadli Twoi przyjaciele...:) a soundtrack'u słucham od niedzieli i nie mogę przestać....
E.
Jakże trudno Wam odpisać....tak, obejrzałam film Dolana i do samego końca miałam oczy szeroko otwarte...Almodovarowski od początku, od fabuły aż po szczegół...i ta czerwień...A po przeczytaniu Ciebie Mat i Twoich przyjaciół nie jestem w stanie napisać lepszej recenzji. Czujecie ten film. Jest w Was. Jest o Was. Zastanawiam się więc, czy powinnam pisać o filmie , czy o miłości. A może o zazdrości, równie namiętnej jak miłość...podobnie jak Maciej zwróciłam uwagę na zazdrość, która zmieniała relację pomiędzy przyjaciółmi, toczyła ich jak straszna toksyna, niszczyła, aż do wybuchu...gdy bezsilni wobec tej niszczącej siły rzucili się na siebie z pięściami...Więc można aż tak? Aż tak kochać i aż tak czuć się zagrożonym? Wszyscy o tym piszecie. Jest w człowieku potężna siła do kochania i do destrukcji. Zwycięża ta, którą karmimy lepiej...
Ty wierzysz w miłość...i wiesz już, że jest na tyle nietrwała, że nigdy nie powinniśmy odpuszczać. Bo sam stan kochania- tej silnej emocji, która jest w nas- jest najlepszym paliwem dla naszego życia.
Przechodzimy obok setek ludzi i nic. Aż któregoś dnia....

Nie ma jednej miłości. Śmiem twierdzić, że każda jest inna.
Moje zaskoczenie? Że czujecie tak mocno...i ten artyzm Dolana i to, co przezywają bohaterowie. Można być cynicznym Nicolasem, zresztą wszyscy tam mają maski...dopóki nie zostają z tym sami, z miłością, fascynacją i ...zazdrością. A wtedy są już bezsilni i nieszczęśliwi w objęciach przypadkowych kochanków...
Myślicie, że miłość to tylko młodość? A potem jak piszesz- zostaje tylko codzienność? Niezupełnie.
Mam swoją teorię, że naprawdę żyjemy tylko wtedy, gdy ją czujemy. I nawet w uporządkowanym, wydawać by się mogło ułożonym już życiu, co rusz pojawiają się tacy ludzie jak Nicolas, którzy fascynują. Tracimy dla nich na chwile głowę, cierpimy, a potem trzeźwiejemy. Ale też przydarza się ta niezwykła, której nie chcemy stracić...i na nią często czekamy i w jej stronę płyniemy...
Tak, to bardzo artystyczny film, postać bohaterów idących ulicą pod parasolem pokazuje naszą samotność i bezsilność wobec tego, co czujemy. I na co czasem nie mamy wpływu. Ale zawsze można wtedy wyjść na ulicę, zmoknąć na deszczu z przyjacielem ...i nieoczekiwanie obudzić się dla następnej...wyśnionej miłości...
ps. Jakże się cieszę, że do fancy wpadli Twoi przyjaciele...:) a soundtrack'u słucham od niedzieli i nie mogę przestać....
E.