Okazuje się jednak, że postawieni w obliczu trudnych sytuacji, zwłaszcza, gdy mamy ograniczony wybór- przy dobrej
motywacji /choćby nawet tak marnej jak strach przed kompromitacją/- potrafimy
poszukać w sobie i znaleźć zdolności, o których nie mamy na co dzień pojęcia.
Napisałeś, że wybór kierunku kształcenia był w Twoim przypadku świadomy, ale
według niektórych niewłaściwy. No proszę i tak oto sprowokowałeś mnie do
rozważenia problemu wyboru. Każdego dnia stajemy przed wieloma. Rzadko wiemy na
pewno. Częściej wahamy się i rozważamy. Ostatecznie coś wybieramy. I co dalej?
Nie wiemy Mat. Nadal nie wiemy, czy zrobiliśmy dobrze, czy źle, ale skupienie się wyłącznie na tym może całkowicie zniszczyć nasze życie… dziwię się często, że wielu z nas skupia się wyłącznie na tym, co by było gdyby…a nie na tym co jest. Bo chyba prawdziwy sens tkwi w tym, że po dokonaniu wyborów powinniśmy szukać w nich spełnienia. A nie wyłącznie negatywów.
Nie wiemy Mat. Nadal nie wiemy, czy zrobiliśmy dobrze, czy źle, ale skupienie się wyłącznie na tym może całkowicie zniszczyć nasze życie… dziwię się często, że wielu z nas skupia się wyłącznie na tym, co by było gdyby…a nie na tym co jest. Bo chyba prawdziwy sens tkwi w tym, że po dokonaniu wyborów powinniśmy szukać w nich spełnienia. A nie wyłącznie negatywów.
Źle zrobiłeś, źle wybrałeś- cóż to za komunikaty?
Raczej trzeba pytać: co zrobić, by było jednak dobrze, może coś poprawić, a
może poszukać jednak w wyborze sensu i pewności. W końcu to zrobiliśmy z
jakiegoś powodu…
Najprościej powiedzieć: źle wybrałem. Jest jeszcze inna
strona: być może dziś nasz wybór wydaje się nietrafiony, ale przyszłość może
przynieść zaskakujące zmiany i wtedy okazuje się, że nawet te złe wybory
okazują się przydatne. Wiem, wiem, dość to ambwiwalentne...
Przechodzę jednak już do puenty. Nie wiemy wszystkiego.
Kierujemy się stereotypami. Odważne decyzje wymagają naszej wewnętrznej siły i zgody na konsekwencje. Nie wiem czy najważniejsze jest, by móc zawsze z zadowoleniem
powiedzieć: miałem rację.
Najważniejsze jest, by móc się sprawdzić, szczególnie w tych sytuacjach, które wymagają od nas odwagi i niestandardowego myślenia.
Ty połączyłeś kilka pasji- kuchnię, modę, sztukę, pisanie, styl życia. Dziś nie wiesz jeszcze, która w Twoim życiu będzie najważniejszym wyborem. Ale masz już fajne doświadczenia: gotowałeś w Akademii Kulinarnej, jesteś redaktorem w ogólnopolskich mediach, wydałeś tomik poezji, piszesz bloga ze swoją dyrektorką ;) Nie wiesz czy te wybory są właściwe, ale ich dokonałeś i wyciągasz z nich ile się da, ile możesz…
To jest chyba najważniejsze.
Najważniejsze jest, by móc się sprawdzić, szczególnie w tych sytuacjach, które wymagają od nas odwagi i niestandardowego myślenia.
Ty połączyłeś kilka pasji- kuchnię, modę, sztukę, pisanie, styl życia. Dziś nie wiesz jeszcze, która w Twoim życiu będzie najważniejszym wyborem. Ale masz już fajne doświadczenia: gotowałeś w Akademii Kulinarnej, jesteś redaktorem w ogólnopolskich mediach, wydałeś tomik poezji, piszesz bloga ze swoją dyrektorką ;) Nie wiesz czy te wybory są właściwe, ale ich dokonałeś i wyciągasz z nich ile się da, ile możesz…
To jest chyba najważniejsze.
Bo całe nasze życie składa się z takich małych cegiełek, a ono samo - jak pisał mój ulubiony pisarz Milan Kundera- jest zaledwie szkicem, próbą….bez możliwości powtórzenia… więc jeśli już wybraliśmy cokolwiek powinniśmy w tym szukać sensu i nie poddać się strachowi, czy krytyce. Na wiecznym niezadowoleniu można tylko stracić zdrowie…
Trzeba szukać i mieć oczy szeroko otwarte Mat….
E.
E.
Doświadczenie,
które powstawało przez nieoczywistą mieszankę bujnego losu i naszych
osobistych wyborów. Przeróżnych wyborów i decyzji, często niepotrzebnych,
często nieprzemyślanych lub tych przepełnionych świadomością i pewnością,
wieńczące nasz olbrzymi sukces.
Ja zwykłem powtarzać sobie, że nie ma złych
wyborów, tudzież decyzji. Każda nasza decyzja, każdy następny krok ku zmianie
coś powoduje, czasem coś niewidocznego, ale jednak… Nawet jeśli efekt, który w
końcu przecież musi nastąpić, jest najpodlejszy i najmniej zadowalający, to
przecież niesie za sobą pewne doświadczenia, a wszystkie nasze doświadczenia
nas kształtują. Znowu zabrzmię melancholijnie i egzystencjalnie, ale cóż
poradzić taki jestem i nie zamierzam chyba z tym walczyć.
Bardzo mocno czuję, że właśnie te ,,złe’’ decyzje i ich rezultaty niosą dla nas ludzi największe doświadczenia. Gdy myślę o tych moich dziewiętnastu wiosnach to zdecydowanie częściej i bardziej skrupulatniej drążę te decyzje, które spowodowały, że na chwilę musiałem wrócić do pozycji embrionalnej, mocno pouderzać rękoma w ścianę – jak Pani wspominała (o której pisaliśmy tutaj [link]). Ale właśnie wtedy odradzałem się jak feniks z popiołu i mówiłem – hola hola Mat, tak nie może być, to twoje życie i tylko ty je zdołasz przeżyć – jak? Nadal nie wiem, ale tej niewiedzy pełnej ciekawości a wręcz łapczywości, tylko jedno może zaszkodzić. Ciągłe powracanie, rozdrapywanie i gdybanie, że może jednak powinienem zrobić inaczej. Ja dobrze wiem i Pani również, czasu nie zdołamy cofnąć, a to wszystko, co mamy dziś jest niczym innym jak zbiorem naszych wszelakich decyzji mocno wymieszanych z tym, co przygotował dla nas w ofercie nieokiełznany los.
Oczywiście pewne jest to, że z każdej chybionej
decyzji powinniśmy wyciągać wnioski, dokładać je starannie do naszego życiowego
bagażu doświadczenia, lecz o nich nigdy nie zapominać. To bardzo pomaga, gdy
zapada jesień, a latarnia za oknem nie daje w nocy spać. Myśli brzmią jak
werble, potwornie głośno i właśnie wtedy otwieramy tę zakurzoną skrzynkę i
przypominamy sobie – ... było gorzej, już raz się wykaraskałem, tym razem, nie mogę
się poddać… Ktoś bardzo mądry powiedział mi kiedyś, że należy zrobić dwa kroki
w tył, aby móc iść ciągle na przód. Nie powinniśmy zapominać o przeszłości,
byłoby to z naszej strony bardzo niekoleżeńskie. Nie wypada nam zostawiać za
sobą czegoś, co spowodowało, że dziś stąpamy po tym świecie właśnie tacy, a nie
inni.
Przeszłość starannie zatroszczyła się, a przynajmniej powinna zatroszczyć się
o to, żeby któregoś dnia nie poczuć rozczarowania, że świat wcale nie jest taki
kolorowy i oczywisty jak deklamuje pani z telewizji. Moim zdaniem jest jeden
aspekt, który niebywale pomoże nam w podejmowaniu wszelakich decyzji na
przeróżnych płaszczyznach naszego życia. Nieustająca nauka i chęć zgłębiania
naszej egzystencji.
Wewnętrznego poczucia kim jesteśmy, czego oczekujemy i czego już raczej nie warto się dotykać.
Wewnętrznego poczucia kim jesteśmy, czego oczekujemy i czego już raczej nie warto się dotykać.
Podjąłem raz tę najważniejszą decyzje,
zresztą swego rodzaju bardzo nieoczywistą, a jednocześnie brzmiącą bardzo
błaho. Choć znam kilku ludzi, którzy do tej pory nie odważyli się zrobić tego
kroku w swoim życiu. Dziś żałują, bo nie posiadają w sobie tej infantylnej
ciekawości i nieposkromionego pragnienia zmian.
Nie wiedzą, że życie w dużej mierze- jak nie największej- zależy tylko od nich. Wciąż liczą na innych, na szczęście, na zmianę kierunku wiatru na łagodne promienie słońca. Czekają i czekają. Brodząc w malkontencji, obwiniają każdego- tylko nie siebie.
Nie wiedzą, że życie w dużej mierze- jak nie największej- zależy tylko od nich. Wciąż liczą na innych, na szczęście, na zmianę kierunku wiatru na łagodne promienie słońca. Czekają i czekają. Brodząc w malkontencji, obwiniają każdego- tylko nie siebie.
Ja też pewnego razu w swoim życiu dokonałem tej najważniejszej decyzji - mianowicie
postanowiłem być całkowicie, dogłębnie sobą. Bez wszelakich ogarniających obaw,
że komuś mógłbym się po prostu nie spodobać. Od tamtego momentu moje życie
diametralnie się zmieniło. Wiem, kim jestem, kim chciałbym być, a kim na pewno
nigdy nie będę- choć nie lubię stosować słowa nigdy, to tu mam pewne swoje
uprzywilejowanie. Mimo że wysłuchuje często, że nie zaglądam zbyt bacznie ku
przyszłości i nie biorę pod uwagę konsekwencji, to cóż może to tylko i
wyłącznie objaw bycia lekkim samolubem i przeczucia, że przecież dziś to dziś, a
jutro może nigdy nie nadejść.
Sęk zatem w tym, żeby nie rozczarować się, gdy zgaśnie ekran, bo nikt nas nie wysłucha, że chcemy jeszcze to i tamto. Klamka zapadła.
Kończąc tę jakże mocno wewnętrzną, metaforyczną wypowiedź i jednak nieco filozoficzną z głośników
dobiega do mnie głos przychrypniętej Kaśki Nosowskiej z 94’ w Katowickim Spodku
,, Herbata stygnie zapada mrok … A pod piórem ciągle nic ‘’.
,, Herbata stygnie zapada mrok … A pod piórem ciągle nic ‘’.
Fakt- mrok zapadł,
a herbata zdążyła wystygnąć, tylko pod piórem jednak coś naskrobane. Jak już
zacząłem o Kaśce, to pewnie szybko nie skończę, bo jak wiadomo, mam jeden,
największy, niepodważalny autorytet słowa, osobowości i tej pięknej, kruchej, artystycznej duszy. Jest to Katarzyna Nosowska moja mistrzyni na wszelkich
dostępnych i poznanych mi levelach życia. Nie czuję się godzien pisać tu tych
wszystkich pięknych porównań, zdrobnień i metafor, ale jedno jest bardzo pewne
i spójne z dzisiejszymi ogarniającymi myślami.
Sentencja, która dziś niebywale- a wręcz idealnie pasuje - ,, Warto, moim zdaniem, na pewnym etapie życia
pokusić się o pełną akceptację faktu, że w starciu z naturą przemijania
jesteśmy bezbronni. A w związku z tym powinniśmy każdą sekundę życia poświęcać
na próby takiego zagospodarowania wszystkich chwil, aby – podsumowując życie –
nie dojść do wniosku, że było ono kompletnie pozbawione sensu. ‘’
Zatem
gospodarujmy każdą nawet najbardziej ulotną chwilą, cóż więcej nam pozostało,
jak nie odnajdowanie radości w tak przyziemnych momentach, jak koncert,
podróżowanie, książka czy czyjeś towarzystwo? Pytanie jednak czy my w
dzisiejszych czasach potrafimy jeszcze odnajdywać przyjemność w czymś, co jest
powszechne, ogólnodostępne- a momentami nawet banalne?
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz